Kontynuujemy nasz zimowy cykl pt."Trenujemy rodziców czyli jak pomóc swojemu dziecku w przygodzie z piłką". Tradycyjnie, jak co czwartek publikujemy na łamach naszej strony kolejne lekcje, które w całości złożą się na swego rodzaju kodeks rodzica. Zachęcamy do czytania i śledzenia na bieżąco kolejnych wpisów.
Więcej o naszym autorskim pomyśle można przeczytać TUTAJ, a także obejrzeć ciekawy film dot. zachowania rodziców w Anglii.
A zatem drodzy Rodzice...
Lekcja 6: Po zawodach lepiej ani słowa...
Pewien trener młodzieżowych grup Ajaxu Amsterdam opowiedział nam o wprowadzonej przez siebie zasadzie "24 h", która oznacza, że przez 24 godziny po zakończonym meczu trener w ogóle, na żaden temat nie rozmawia z rodzicami trenowanych przez siebie dzieci (nawet gdyby podeszeli, nie otrzymaliby żadnej odpowiedzi). Celem takiego zabiegu jest to, aby każdy z rodziców - po zakończonych zawodach - ochłonął i bez emocji (po przemyśleniu) rozmawiał o wydarzeniach boiskowych. Wielu bowiem rodziców miało tendencję po dobrym meczu swojego syna do częstszego zagadywania trenera (najczęściej szukając poklasku dla syna). Trener powiedział temu procederowi stop i rodzice musieli się dostosować.
Spokojnie, nie jest to postawa, którą chcą wcielić w życie nasi trenerzy, ale jednak coś z tego powyższego przykładu chcemy Wam Rodzicom (głównie tym bardziej emocjonalnym) polecić. Szczególnie przydatne może to być w kontaktach z dziećmi bardziej przeżywającymi swoje sukcesy i porażki (mniej z tymi, którzy nie przejmują się swoją grą). Chodzi o to, żebyście po zawodach (meczach, turniejach) przez kilka(naście) godzin, wzorem owego trenera, wstrzymali się z ogłaszaniem sądów i nie suszyli Waszym dzieciom głowy - zwłaszcza jeśli macie zamiar wytykać im błędy. Pozwólcie lepiej dziecku w spokoju wrócić do domu, rozmawiając jedynie w spokojnym tonie. Bardziej słuchajcie, co syn ma Wam do powiedzenia o swojej (i drużyny) postawie i delikatnie (nie na siłę na gorąco!) spróbujcie ukierunkować jego myślenie na właściwy tor, tzn. m.in. nie pozwólcie by kogoś obwiniał za porażkę, by na kimś się wyładowywał, bo o sobie mówił w samych superlatywach, by krytykował sędziego, obrażał przeciwników itd. Nawet jeśli po części może mieć rację, należy jego myślenie ukierunkować na siebie, aby z danego meczu wyciągnął wnioski dla siebie (zgodnie z zasadą "każdy patrzy na siebie"). Prawdziwy sportowiec jest nim nie tylko na boisku, ale także poza nim, wobec czego warto wypracowywać postawę godną wielkiego sportowca od najmłodszych lat. Uczymy wygrywać (bez poniżania przeciwnika), ale przede wszystkim (i to trudniejsza rola), uczymy też godnie przegrywać. Rolą trenera jest zapanować nad emocjami zawodników tuż po zawodach (bez względu, czy to emocje po zwycięstwie czy porażce), ale po opuszczeniu stadionu/hali rolę tę powinni przejąć rodzice, do czego serdecznie namawiamy. Bądźmy dla nich wzorem i nie potęgujmy zawodu syna narzekając np. na: jego słabą grą, słabą grą kolegów, błędy sędziego, niesprawiedliwego trenera itp.
Podsumowując:
Porażkę powinno wziąć się na swoje barki, z kolei zwycięstwem należy się podzielić z resztą drużyny.
Przeczytaj poprzednie odcinki cyklu:
Lekcja 1. Idziemy na trening - z torbą...
Lekcja 2. Moje narzędzie pracy
Lekcja 4: Głodny zawodnik gra lepiej
Lekcja 5: Twój syn nie jest ani lepszy ani gorszy